..............................
Zacząłem wczoraj czytać i niemal z krzesła spadłem. Ochłonąłem nieco dzisiaj i zacząłem szukać autora tych tekstów. Praktycznie znalazłem, ale nie był to człowiek, którego szukałem.
Źródło jest bardzo podejrzane - New Age. Czyli proszę traktować te informacje z największą ostrożnością.
Ale pewne informacje są nie tylko szokujące ale... wielce prawdopodobne.
Fragment:
One possibility --however strange it may seem -- is that the satanic gods themselves have finally abandoned the Vatican and the Jesuits. Possibly as a result of the hubris of the Vatican satanists. What arrogance against their own gods for a Pope to claim himself a god on Earth through "Papal Infallibility". Possibly Moloch has abandoned the Vatican because of their supreme arrogance in building the Pentagram. Before the Vatican hardliners and Jesuits built the largest machine ever conceived, they still had to rely on the benevolence of their dark lords. But since then, all signs point to a church where the only god they worship today is themselves. Whatever reason, it is clear that the Roman Catholic Church for the first time in its history finds itself spiritually cast out by both the forces of good and darkness- abandoned by all but itself and the ignorant. This is the price of going too far - even for the most evil of ancient
For all contact, please refer to official Ucadia websites. Thank you.
Czyli po kontakt proszę udać się do oficjalnych witryn Ucadii. Dziękujemy.
A Ucadia to system New Age.
Tłumaczenie powyższego tekstu:
Jedną z możliwości - aczkolwiek może się to wydawać dziwne - jest to, że bogowie sataniczni sami w końcu zrezygnowali z Watykanu i Jezuitów. Prawdopodobnie w wyniku pychy satanistów watykańskich. Arogancja wobec swoich bogów dla papieża, który uważa siebie za boga na ziemi poprzez "nieomylności papieża".
Prawdopodobnie Moloch opuścił Watykan z powodu ich najwyższej arogancji w budowaniu Pentagram. Twardogłowi watykańscy i Jezuici zbudowali największą maszynę energetyczną kiedykolwiek stworzoną, ale nadal musieli polegać na życzliwości swoich mrocznych panów. Ale od tamtej pory, wszystkie znaki wskazują w kościele na to, że jedynym bogiem, którego teraz czczą - to oni sami.
Niezależnie od przyczyny, jest oczywiste, że Kościół katolicki po raz pierwszy w historii znalazł się duchowo opuszczony przez obie siły: dobra i ciemności, opuszczony przez wszystkich, ale pozostaje sam w swojej ignorancji.
Jest to cena posunięcia się za daleko - nawet w oczach najbardziej złych starożytnych demonów.
-----------------------------------------------
Piszący artykuł uważa, że nawet demony potępiły zło Watykanu.
Najwyraźniej siły ciemności zaczynają ukazywać przejaskrawione zło
Watykanu, któremu grozi zniszczenie z ręki Boga! Szczury (demony)
pouciekały podobno z tonącego okrętu. Dobre co?
Linki są po angielsku, ale można użyć Google Tłumacz...
Watykan to Wielka Nierządnica - Babilon Wielki. Sprawdź biblijne proroctwa zapowiadające jego zniszczenie przez Bestię, którą kontroluje sam Bóg.
Przyparta do muru Cerkiew nie poszła przepraszać swoich krytyków
i przeciwników z liberalnych mediów, lecz zwróciła się bezpośrednio do narodu i
wyprowadziła go na ulicę, całkowicie w stylu niedawnych moskiewskich mityngów.
Było to posunięcie słuszne, bo pokazało, że Cerkiew nie oderwała się od narodu i
jego życia. Spotkanie modlitewne – kościelny wariant mityngu – przyćmiło Plac
Błotny i pokazało ogromny potencjał Cerkwii. W ten sposób, po kilku tygodniach
zwlekania, Cerkiew przyjęła narzucony jej bój.
Napaść liberałów na rosyjską Cerkiew była nieoczekiwana, jak
lądowanie Marsjan w „Wojnie Światów”, i tak samo dobrze przygotowana. Teraz
widać, że tańce Pussy Riot nie były spontanicznym aktem artystycznym, lecz
dokładnie zaplanowaną prowokacją, a same dziewczyny – oddziałem szturmowym wojny
ideologicznej. To one oddały pierwszy strzał, stworzyły casus belli, i
wojna się rozpoczęła. Przeciwko Cerkwi otwarto kilka frontów.
Nie warto analizować po kolei wszystkich powodów napaści –
godziny, mieszkania, święte oburzenie. Jeśli chcą na kogoś napaść – powód
znajdą. Jan Chrzciciel nie jadł chleba, nie pił wina, a mówili o nim, że ma w
sobie szatana. Przyszedł Chrystus: jadł i pił, a oni mówili: lubi pić i jeść z
grzesznikami.
To nie była napaść, lecz początek wojny z Cerkwią. Tę wojnę nie
spowodowały błędy rosyjskich pasterzy. Gdyby patriarcha Cyryl był łagodny jak
gołąbek i mądry jak sowa, gdyby zamiast za pomocą zegarów określał czas po
słońcu i żyłby w jaskini w podmoskiewskim jarze, wynik byłby taki sam.
Rosyjskiej Cerkwi i tak się poszczęściło – otrzymała dwadzieścia lat spokoju, i
wykorzystała je na wzmocnienie sił. W ciągu tych dwudziestu lat inne Kościoły
Chrześcijańskie z trudem opierały się naciskom przeciwnika, a raczej nie
opierały się wcale – lecz bezładnie się cofały.
Główne uderzenie poszło na najsilniejszy zachodni Kościół, na
katolików – którzy codziennie byli zmuszani do wysłuchiwania krytyki Papieża, że
nie powstrzymał Hitlera; duchownych hurtem zaliczono do pedofilów, Kościół wciąż
krytykowano za odmowę udzielania ślubów gejom, wszędzie – od Kalifornii do Włoch
- usuwano szopki bożonarodzeniowe i krzyże ze szkół. Protestanci także dostawali
za swoje – w Аnglii
zwalniają z pracyza noszenie
krzyżyka na piersi, a w Ameryce usuwają symbole chrześcijańskie, chociaż
żydowska menora pali się wszędzie. W Szwecji posadzono duchownego, który odważył
się zacytować z ambony Biblię.
Tylko Rosja żyła w
zaczarowanym świecie – na ulicach wisiały plakaty, pozdrawiające ludzi z okazji
Wielkanocy i Bożego Narodzenia, rosyjskie dziewczyny jawnie nosiły krzyże na
swoich pięknych szyjach i białych piersiach, w szkołach zaczęto uczyć religii. Gdy opowiadałem o tym moim zachodnim przyjaciołom, z zazdrości przygryzali
wargi. Wydawało się, że w Rosji historia znowu poszła drogą alternatywną.
Teraz ta
alternatywność się skończyła. Drodzy słudzy ołtarza, witamy z powrotem w
prawdziwej historii. Rosję twardo kształtują według ogólnej matrycy, w której
oprócz Banku Światowego, liczy się także walka z Kościołem. Napaści w Moskwie –
to nie tymczasowe nieporozumienia, lecz wojna, końca której nie widać.
Rosyjscy duchowni
nieprawidłowo zrozumieli historię – wydawało im się, że prześladowania Cerkwi
rozpoczęli bolszewicy, a burżuazja lubiła Cerkiew. Lecz niestety, tak nie jest.
Współczesne społeczeństwo, jakie powstało na Zachodzie, walczy z Kościołem już
od dawna. W czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej księży i mnichów topiono
tuzinami, lub morzono głodem w ładowniach „pływających Bastylii”. Lecz i potem
nie było dużo lepiej – w roku 1879 we Francji zabroniono księżom i mnichom uczyć
w szkołach, klasztory rozwiązano, zlikwidowano katolickie szkoły – a
jednocześnie, szkoły żydowskie i protestanckie istniały nadal. Utrudniano
katolikom dostęp do wyższej administracji – ich miejsca zajęli Żydzi i
protestanci. A na początku XX wieku wszystkie kościoły Francji ograbiono tak,
jak się nawet Trockiemu nie śniło. Antykatolickie prawa Francji z początku XX
wieku były sroższe od komunistycznych.
Władza radziecka
nie wymyśliła niczego nowego – podczas Trzeciej Republiki we Francji przyjąć
komunię na Wielkanoc było niebezpieczniej, niż za Stalina. Gwarantowało to
zwolnienie, lub co najmniej, koniec kariery służbowej. Wystarczy poczytać
Czechowa, żeby zobaczyć, że i Święta Ruś szła tą samą drogą, pomimo zacofania.
Nienawiść do
Kościoła jest całkowicie zrozumiała w świecie Złotego Cielca. Kościół jest
prześladowany choćby dlatego, że utwierdza wartości odmienne od ciułactwa i
konsumpcji, ponieważ broni „maluczkich”, dlatego że jego podstawą jest
wspólnota, dlatego że nie mierzy człowieka jego bogactwem. Jedynie organizacje
religijne, które zrezygnowały z tych zasad, które wywyższają bogactwo i uważają
je za zasłużoną i godną nagrodę , jak żydzi i kalwiniści, zdołały odnaleźć się w
kapitalizmie.
„Jeśli jesteś taki
mądry, to dlaczego jesteś taki biedny” – taka jest prosta logika staro-nowych
wrogów Kościoła, zwolenników Złotego Cielca. Z jednej strony spoglądają na Wall
Street, a z drugiej flirtują z satanistami. Ich ubogą psychologię uformowały
książki Ayn Rand, petersburskiej Żydówki, która została znaną pisarką
amerykańską. Rand opiewała kult rynku, ganiła pomoc bliźnim, wychwalała siłę i
bogactwo. Jej ostatnim apostołem był Alan Greenspan, szef amerykańskiej Rezerwy
Federalnej, przysięgający na Talmud; jego śladami poszli Czubajs z Gajdarem.
Trudno jest
wielbłądowi przejść przez ucho igielne, lecz dla Pana Boga nie ma niczego
niemożliwego. Dlatego Kościół nie pozwala zarówno na wywyższanie bogatych, jak
i na ich całkowite odrzucenie. Każdy może być zbawiony, i bogaty i biedny. Lecz
dla mamonistów, czcicieli Mamony, bogaty już został zbawiony, a biedny już
przeklęty. Dla nich cześć dla Boga, a nie dla Mamony – to grzech śmiertelny. W
ich antykościelnym stanowisku jest także zwykły sens materialny – mamoniści
nienawidzą wszystkie niepieniężne związki międzyludzkie, nienawidzą ludzką
solidarność, ponieważ solidarność i związki między ludźmi przeszkadzają im pić
naszą krew. Jak komar wstrzykuje enzym rozcieńczający krew, tak samo oni
rozcieńczają społeczeństwo.
Dlatego obecny atak
na Kościół nie powinien dziwić. Możemy tylko się zapytać, dlaczego dopiero
teraz? Dlaczego ostatnie 20 lat Cerkiew Rosyjska cieszyła się pokojem? Jest na
to odpowiedź. Dwadzieścia lat temu Cerkiew była słaba, a komuniści byli jeszcze
silni. Mamoniści nienawidzili komunizmu jeszcze bardziej niż Cerkwi, i dlatego
chętnie poparli tych zwolenników Cerkwii, którzy występowali przeciwko
komunizmowi. A gdy komunizm upadł całkowicie, nastąpiła kolej na Cerkiew, która
według nich stała się zbyt silna.
Wrogość komunistów
do Cerkwi była charakterystyczna dla tamtej epoki – w tym czasie do religii źle
odnoszono się wszędzie – od Meksyku do Turcji. Lecz epoka ta skończyła się – i
teraz Cerkiew w Rosji może porozumieć się z komunistami. Nie jest to takie
trudne – komunizm rosyjski to sekularyzowane prawosławie. Starczy już
krytykowania władzy radzieckiej, która w stosunku do Kościoła nie była gorsza od
innych współczesnych jej reżymów.
A ateistów,
popierających liberalno-kapitalistyczną napaść, jest mi naprawdę żal. Teraz mogą
oni chwalić odważne dziewczyny z Pussy Riot, i krytykować
patriarchę. Teraz to wypada, za to nie karzą. Lecz po usunięciu rosyjskiej
Cerkwii z przestrzeni społecznej, jej miejsce nie pozostanie puste. W Europie
Zachodniej usunięcie Kościoła Katolickiego nie doprowadziło do zwiększenia
wolności. Jedynie zakazy się zmieniły. Kult holokaustu będzie surowszy niż
chrześcijaństwo, nawet w latach jego monopolu.
Spróbujcie zorganizować nieoczekiwany koncert punkowy w jednej
ze świątyń holokaustu, a znajdują się one w większości wielkich miast Europy i
Ameryki. Nie wystarczy dwóch miesięcy aresztu. Gdy spróbujcie zauważyć drogi
zegarek na ręce jednego z kapłanów holokaustu, to potem możecie mieć pretensje
już tylko do siebie. Za takie rzeczy wsadzają do więzienia. Za byle co,
powiedziane dziesięć lat temu, brytyjski historyk David Irving przesiedział
półtora roku w austriackim więzieniu. Za wypowiedź uznaną za skandaliczną,
niemiecki prawnik Horst Mahler dostał 12 lat – chociaż jest już po
siedemdziesiątce.
Nie tylko wsadzają do więzienia. Po czymś takim można już
pożegnać się z karierą, ze spokojnym życiem rodzinnym. Zaszczują, wywalą dzieci
ze szkoły, jeśli nie odbiorą. Żona odejdzie. Przed domem stanie pikieta.
Przemianują na nacjonalistę-antysemitę, i na tym zakończy się wasz ateizm.
Być może, taka właśnie mroczna przyszłość czeka Rosję.
Nieprzypadkowo jednocześnie z napaścią na Cerkiew rozpoczęto wzmacnianie
alternatywnego kościoła holokaustu. Ministerstwo Oświaty zobowiązało szkoły do
propagowania idei holokaustu.Iwan Gładilin
pisze: „Ministerstwo Oświaty i Nauki oficjalnie włączyło temat Holokaustu do
obowiązkowego programu nauczania szkół średnich. Już przygotowano materiały
szkoleniowe i wyznaczono 72 godziny na opanowania kursu „Lekcje na temat
Holokaustu. Droga do tolerancji”, a do programu jednolitego egzaminu państwowego
włączono 10 pytań dotyczących Holokaustu. Akademia Doskonalenia Kwalifikacji i
Przeprofilowania Zawodowego Pracowników Oświaty razem z „Centrum Holokaustu” w
Moskwie już opracowała program dla kadry kierowniczej systemu oświaty i
nauczycieli nauki o społeczeństwie. Tak więc, od 1 września bieżącego roku,
jednocześnie z przedmiotem „Podstawy kultur religijnych i etyki świeckiej”,
wszyscy rosyjscy uczniowie będą zobowiązani do uczenia się także historii
żydowskiej Katastrofy”.
A teraz
niespodzianka: ateiści oburzali się, gdy wprowadzano podstawy prawosławia, a gdy
wprowadzono podstawy holokaustu – nikt ani nie pisnął. Wolnomyślicielstwo
przeminęło z wiatrem.
Oficjalne
zezwalanie na wolnomyślicielstwo, przypomina mechanizm zmiany biegów w
samochodzie. W roku 1990 Rosjanie pod przywództwem Panów Dyskursu buntowali się
przeciwko przywilejom partyjnej góry, a w 1992 już zaczęli zachwycać się
bogactwem oligarchów. W roku 2012 Rosjanie, pod przywództwem tych samych ludzi,
oburzyli się na totalitaryzm Cerkwi – a w 2014, prawdopodobnie, skłonią harde
karki przed okropnościami holokaustu. Do tego czasu baza NATO w Ulianowsku
zostanie zorganizowana, i będzie mogła zapewnić dobrą obronę uprzywilejowanej
mniejszości przed samowolą posłusznej, lecz agresywnej większości. A propos,
pierwsza wizyta wybranego ostatnio prezydenta Władimira Putina zagranicą
odbędzie się w Izraelu w czerwcu bieżącego roku.
Duch żydowski
kontynuuje walkę z chrześcijaństwem, jak w dawnych czasach. Wywyższa on bogatych
i silnych, odmawia większości prawa na decydowanie o swoim losie. O ile jest
lepsza wiara chrześcijańska! Obejmuje ona wszystkie narody, tworzy jedną
wspólnotę, wzywa do pomagania słabym, powstrzymuje silnych. Jest głęboko
zakorzeniona wśród ludu, jak to zobaczyliśmy w tę niedzielę. Czy warto poddawać
się chwilowemu kuszeniu ateizmu, po którym przyjdzie nowa i sroga dyktatura
totalitarna?
Przecież z
Kościołem, jest jak z armią – kto nie chce karmić swojej armii, będzie karmił
obcą. Opcji „nie karmić” - nie przewidziano. Warto by o tym pomyśleli i ateiści,
i wierzący chrześcijanie.
P.S. Świeży
przykład: Australijczyk O'Connell, który był wolnomyślicielem, powiedział:
„Wasza wiara to rasizm, nienawiść, morderstwa, czystki etniczne”. Za taką uwagę
dostał w Australii trzy lata. Oczywiście, powiedział to Żydowi o wierze
żydowskiej; o wierze chrześcijańskiej w świecie zachodnim można mówić wszystko.
Widać, że Chrześcijaństwo w Rosji zostało ostro zaatakowane. Nic dziwnego!
Dowody na coraz większą władzę Bestii się mnożą. Władza jej wzrasta coraz bardziej i coraz częściej następują brutalne ataki na sług Jezusa. Dokładnie, jak zapowiada to księga Apokalipsy.
W feralnym na każdej płaszczyźnie roku 1989, wyszła w
Polsce ciekawa Ustawa o stosunku państwa do kościoła, która otworzyła
kościelnym wrota do ziemskiego raju, przepychu i bogactwa.
Państwo bowiem sprezentowało Kościołowi w Polsce majątek daleko
przekraczający nawet wartość majątku w Watykanie. Oczywiście chodzi tu o
przydział ziemi i nieruchomości, o wartości przekraczającej kilka
miliardów złotych.
Kler ciągle nienasycony i pazerny z natury, od tamtej pory szczególnie
prężnie zbija kolejne złote fortuny na ekskluzywnych kamienicach i
działkach, co uplasowało ich na wygodnej płaszczyźnie najbogatszych
właścicieli w Polsce. Oprócz czerpania olbrzymich zysków z wynajmu, są
oni kastą uprzywilejowaną, jako, że nie obowiązują ich te same zasady
kupna i wynajmu, co przeciętnego obywatela naszego kraju.
Kościelni bowiem zostali dodatkowo obdarowani przez Komisje Majątkowe,
władze miast i województw wyjątkowymi przywilejami, ulgami i
darowiznami, co znacznie przyspiesza pompowanie strumienia mamony do
kiesy finansowego olbrzyma.
Tymczasem biedny, przeciętny Polak, który może się obejść tylko
smaczkiem tego bogactwa i resztkami z pańskiego stołu, jest podstępem
zwabiany do ich przybytków rozpusty, rozwiązłości i przepychu, czyli do
ich kościołów-twierdz, w celu oddawania uwielbienia papieżowi,
kościelnym i samemu Lucyferowi, no i przy okazji oczywiście rzuceniu na
tacę niemałego grosza, bo przecież żaden grosz nie śmierdzi dla
kościelnych, choć oni sami uczą swoich naiwnych wyznawców życia w
pokorze, biedzie, bólu i cierpieniu dla odkupienia grzechów i
dostąpienia zbawienia.
Najbardziej widoczny mroczny proceder kościelnych w zakresie
zagarniania za bezcen olbrzymich połaci ziemi, jest widoczny w
województwie krakowskim, w szczególności zaś w samym centrum sutannowego biznesu, czyli w Krakowie, który często jest określany mianem „małego Rzymu” lub „Świętogrodu”.
To miasto jest najgęściej zaludnione księżmi i zakonnikami, jako, że
właśnie tu skupiło się najwięcej przybytków „świętych” w postaci
kościołów i zakonów. To istna dżungla i drugi, tym razem polski Watykan.
Krakowska kuria dysponuje terenami o powierzchni ponad 1000 ha, czyli 10 km 2, co jest obszarem 20 krotnie większym niż samo państwo-miasto Watykan.
Oczywiście, prawie wszystkie te lukratywne tereny położone są w
centralnych dzielnicach miasta, coby zwiększyć atrakcyjność
nieruchomości i działek oraz mieć większy dostęp do zbłąkanych, biednych
i głodnych owieczek, których jedynym obowiązkiem wobec kościelnych jest
powiększanie im dodatkowych zysków o datki z tacy.
Przyjrzyjmy się zatem jak nieposkromione są zapędy do pomnażania majątku tych głoszących „słowo Boże”.
Norbertanki żądają bagatela 25 mln złotych za 5 ha należnych im rzekomo z gruntów.
Proboszcz parafii Mariackiej wycenił „swoje” 20 hana wartość 50 mln złotych.
Tak proszę Państwa, takich właśnie sum żądają „właściciele” polskiej
ziemi na wypadek przydzielenia im działki zamiennej w ramach
gratyfikacji pieniężnej.
Tymczasem o wysokości kosztów odszkodowania decyduje i ustala ich wysokość Wspólna Komisja Przedstawicieli Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski na podstawie wewnętrznego protokółu, który został uroczyście podpisany 22 czerwca 2001 roku przez Longina Komolowskiego - byłego wiceprezesa Rady Ministrów i arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego.
Krakowski Kościół otrzymuje więc bezustannie lukratywne kamienice, w
których mieszczą się sklepy, siedziby firm, lokale mieszkaniowe, domy
opieki społecznej, szkoły państwowe, przedszkola i inne palcówki
użyteczności publicznej.
Oprócz tego czerpie olbrzymie zyski z atrakcyjnych działek komercyjnych
w samym centrum miasta, które przeznaczone są pod budownictwo, handel
lub inwestycje komunikacyjne. Takie działki są doskonałą lokatą kapitału
i można na nich zarabiać w dwojaki sposób. Można je bowiem od razu
sprzedać z horendalnym zyskiem, gdyż koszt zakupu czy wręcz wycyganienia
w ramach rekompensaty przez komżastych tak atrakcyjnych terenów pod
inwestycje, jest o niebo niższy od ceny zakupu jakiegokolwiek uczciwego
inwestora. Takie działki można też wynająć za niebotyczne stawki, które
notabene w Krakowie nie bez kozery są najwyższe.
Kler kopie sobie piłeczkę na
zagarniętych boiskach, przechadza się po zagarniętych „watykańskich”
ogrodach, parkach i lasach, a hierarchiczny twór watykański ukrywa swoje
niebotyczne fortuny przed opinia publiczną. Czyżby się obawiali linczu ludu ciężko pracującego za głodowe pensyjki?
Tak wygląda zza kulis Drodzy Państwo ta pozorna rozdzielność między
kościołem i państwem oraz ta medialna nagonka na kościół katolicki, że
za naszymi plecami rząd rozdaje za bezcen majątki kościelnym przy
wspólnym porozumieniu komisji rządu i episkopatu.
Dotarcie do tej smutnej prawdy i do dokumentów ją potwierdzających
wcale nie było łatwe, ponieważ komżaści zdominowali polskie urzędy.
Warto się zatem przyjrzeć na lukratywną działalność kleru i jego
zapobiegliwość w gromadzeniu majątku kościelnego, które nasiliło się po
1989 roku.
Najbogatsza i najbardziej pazerna jest parafia Mariacka,
która może poszczycić się nie lada zdolnościami biznesowymi. Posiada
ona na Rynku Głównym w Krakowie kilka kamienic, w których mieszczą się
ekskluzywny hotel Wita Stwosza, kawiarnia, sklepy i najbogatsze firmy.
Jednak to jej nie wystarcza, gdyż od lat czyha na przejęcie bardzo
lukratywnych terenów jakim sa Bronowice w Krakowie. Mega biznesmen,
proboszcz, archiprezbiter, ks. Infułat Bronisław Fidelus ciągle nie daje
za wygraną, aby włączyć do swojego „królestwa” te 21 ha w
rozbudowującej się i przyszłościowej dzielnicy.
Trzy ogrody działkowe: „Złoty Róg”, „Piast” oraz „Widok”, a do tego
tereny Zakładów Nasienniczych „Polan” i tereny miejskie, to wszystko
„zacny” proboszcz wycenił sobie na 50 mln złotych i już znalazł sobie
chętnych do wielkich przedsięwzięć.
Tymczasem sprawa przejęcia Bronowic czeka w Komisji Majątkowej, ale
ksiądz Fidelus jest cierpliwy i potrafi czekać na „kurę znoszącą złote
jajka”, gdyż odrzuca kolejne oferty zamiennych działek, licząc na wielką
kasę lub zwrot w naturze, oczywiście w takiej naturze, która proboszcza
usatysfakcjonuje.
Ksiądz biznesmen doszedł już nawet do porozumienia z Krakowskim Centrum
Inwestycyjnym, które chce zbudować w Bronowiczach hotele albo centrum
targowe. Oczywiście taka błahostka, jak pokrzywdzenie dotychczasowych
użytkowników, czarnokomżastego w ogóle nie interesuje. Biznes is biznes. I nie ma pomiłuj. Pewnie myśli, ze Pan Bóg im w dzieciach wynagrodzi.
Jezuici nieodłączne ramię kościoła katolickiego, specjalizujące się w sianiu dezinformacji i chaosu, pełne kłamstwa i dwulicowości, wypędzili ze swoich siedzib dwie kliniki: Toksykologii i Chirurgii Szczękowo-Twarzowej,
tylko po to, aby stworzyć tam sobie nikomu niepotrzebną, własną szkołę
tzw Wyższą Szkolę Filozoficzno-Pedagogiczną „Ignatium”, kształcącą
kolejne sztaby nierobów i zakłamańców oraz własne centrum wydawnicze,
aby poprzez swoje publikacje zarażać ludzi chorymi rozważaniami nad
Wyższością Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy oraz
propagowaniem swoich mitologii.
Ciekawe interesy robią też w Krakowie Augustynianie.
Zakon ten, który został skasowany w 1950 roku przez kardynała Sapiehę,
wrócił na stare śmiecie za przyczyną i zgodą kardynała Macharskiego
właśnie w 1989 roku. Ten gotycki klasztor przy ul. Św. Katarzyny był
przed przejęciem przez Augystynian zamieszkały przez kilka rodzin, zaś w
pozostałej części mieścił się tam Wydział Architektury Uniwersytetu Jagielońskiego.
Teraz są tam wysłannicy Pana Boga, pobożni i prawi obywatele, którzy
pod przykrywką zakonu, zapewne uprawiają tam magię oraz niecne i
lubieżne czyny na nastolatkach i dzieciach. Nie od dziś bowiem wiadomo,
że już pierwsze zakony były przykrywką dla takich właśnie praktyk.
Augustynianieoprócz tego już od kilku ładnych lat przejmują nowe
komercyjne działki w Prokocimiu, po obu stronach ulicy Wielickiej. Od
1993 roku notorycznie otrzymują tereny wraz z zabudowaniami
mieszkalnymi.
W majestacie prawa przejęli ono Dom Dziecka usytuowany w zespole
pałacowym przy ul. Górników, Klub Sportowy „Kolejarz” i cześć Parku
hrabiego Jerzmanowskiego.
Ci pazerni Augustynianie zagarnęli już kasę za działkę pod
budowę kolejnego molochaHipermarketu HIT, natomiast zrezygnowali
chwilowo z prokocimskich szpitali, ale chyba w obawie przed linczem
publicznym. W każdym razie temat przejęcia tych placówek stoi nadal
otworem, a póki co walczą o przejęcie o tereny przyległe do szpitala.
Ich apetyt na mamonę nie ma końca, a okoliczni mieszkańcy ciągle drżą o
swój los.
Następnymi rekinami biznesu na rynku nieruchomości sa krakowskie zakony męskie i żeńskie Norbertanek.
Już w latach 90-tych zakon ten walczył o ziemię spod Kopca Kościuszki z
radiem RMF, z któreo to kopca rozgłośnia radiowa nadawała swoje
audycje.
W 1991 roku Norbertanki otrzymały 9 ha nieruchomości w Krakowie
Zwierzyńcu, które przedtem należały do Akademii Rolniczej. Rok później
zakon ten otrzymał 6 działek na terenach Huty im. T. Sendzimira w
Krakowie, o łącznej powierzchni 50 ha. Ale ciagle im mało i mało.
Obecnie sądzą się z gminą Kraków oraz Skarbem Państwa o 6 ha nieruchomości w Śródmieściu, na którym to terenie znajduje się Klub Sportowy Cracovia i hotel Orbisu. Czekają na wyrok w tej sprawie Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Zakon Norbertanek ma również w planach przejęcie rozbudowanego i odrestaurowanego gmachu nadleśnictwa w Zabierzowie(76 arów), a wiec biorą się już za lasy.
Teraz tak. Krakowska kuria
w 1994 roku otrzymała w Witkowicach 50,9711 ha nieruchomości oraz 52 ha
w tzw. węźle drogowym Opatkowice, co stanowi kilkanaście działek przy
autostradzie.
Kuria krakowska wywaliła z kamienic przy ulicy Kanonicznej jej
mieszkańców, aby założyć tam Muzeum Archidiecezji. Na razie kościelni w
przypływie łaskawości zostawili w spokoju Uniwersytet Jagieloński i
Teatr Kantora Cricot oraz Filharmonię Krakowską.
Następna firma Kościelna „Caritas”
przejęła kamienice z domami pomocy społecznej. W 1989 przejęła Dom
Pomocy Społecznej przy ulicy Radziwiłłowskiej, zaś w 1994 roku przejęła
budynek przy ulicy Mikołajskiej 30.
W 1994 roku, w Śródmieściu, Caritas otrzymał kilka działek o łącznej
powierzchni 3836 m2 przy ulicy Skawińskiej 4 i Krakowskiej 47.
W 2000 r. w Bronowicach księżom z Caritasu sprezentowano 12,7411 ha.
Największe społeczne protesty towarzyszyły przejęciu Domu Pomocy
Społecznej. Dopiero po licznych listach otwartych oraz mediacjach
różnych osobistości, udało się jedynie zastrzec, że Kościół nie może
wyrzucić pensjonariuszy aż do 2014 r, w przeciwnym razie zrobiliby to
natychmiast. Co ich obchodzi los wiernych. Dają biednym paczki ze
słodzikami (aspartamem) dobrodzieje, ale że ludzie nie mają dachu nad
głową, to ich już mało dosyć interesuje.
Następne nieroby i cwaniaki to Dominikanie,
którzy tłuką niezły interes na kamienicach przy Siennej i Stolarskiej,
ale wciąż poszerzają swoje horyzonty biznesowe. W 1993 r. na Pradniku
Czerwonym otrzymali 6 hanieruchomości, w 1997 roku – 9,5 haw Nowej Hucie, a w 1999 r. ponad 20 ha na polach PGR Dziekanowice. Nie pogardzili także ogrodami działkowymi. Wciąż są nienasyceni.
Z kolei Urszulankiwygryzły
Akademię Muzyczna i PWST. Od Komisji Majątkowej wyłudziły w latach
1996-1999 łącznie 82ha na Pradniku Czerwonym i w okolicach Krzeszowic a
większość z tych terenów mają zamiar sprzedać pod osiedla mieszkaniowe,
oczywiście za stosowna jak przystało na kościelnych kwotę.
Michaelici, którzy
dostali ponad 50 ha w Pawlikowicach, zagarnęli swoją „katolicką” metodą
dom pomocy społecznej. Po prostu przez ponad 3 lata zarzynali go takim
czynszem, że padł. Za to w miejsce tej pomocy społecznej dobrodzieje
otworzyli zakonny Dom Dziecka, chyba po to aby było świeże mięso do
rytuałów satanistycznych oraz do orgii seksualnych z udziałem dzieci.
W kamienicy misjonarzy na ul. Floriańskiej mieści się McDonald’s, a na
Placu Wszystkich Świętych misjonarska restauracja, gdzie stołują się
krakowscy rajcy.
Misjonarze, choć zgarnęli kasę za szpital kolejowy przy ul. Lea 44,
wyceniony w 1995 r. na 1,1 mln zl, ponad 20 ha lasów, pól i zabudowań
mieszkalnych na dokładkę, teraz żądają jeszcze przed sądem przejęcia
komercyjnych działek przy ul. Kawiory, w pobliżu miasteczka
studenckiego.
Spór dotyczy także kamienic mieszkalnych przy ul. Czarnowiejskiej 101 i
103 oraz szkoły podstawowej. Roszczenia mnichów dotyczą dwóch
największych uczelni krakowskich UJ i AGH.
Sąd zawiesił tymczasowo sprawę. Jak się okazuje, dotychczasowy proces toczył się wyjątkowo stronniczo na korzyść Kościoła.
Duże kontrowersje namnożyły się wokół Stowarzyszenia Miłosierdzia Wincentego a Paulo,
jakaż piękna nazwa Stowarzyszenia. Szkoda tylko, że z miłosierdziem nie
ma kompletnie nic wspólnego. Otóż Stowarzyszenie to przejęło gmach Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej przy ulicy Warszawskiej 5.
Z toczącej się przed Komisją Majątkową sprawy, wynika, ze na razie nie
istnieje prawna zasadność przejęcia tego budynku przez Stowarzyszenie.
Następni biznesmeni w sutannach, Salwatorianiemaja
chrapkę na 2 ha w samym centrum miasta, przy ulicy Szlak 73a, gdzie
mieści się Małopolski Instytut Samorządu Terytorialnego i Administracji,
a także Park Miejski Jalu Kurka. Ewentualnie w zamian żądają 5 mln
złotych. Salwatorianie nie rozpatrują innych gruntów zamiennych, niż
tych, które mieszczą się w centrum.
Szarytki długi czas walczyły o usunięcie mieszkańców przy ul Filipa 15,
ale w koncu dopięły swojego celu, a przy okazji zagarnęły policyjny
pensjonat w Krynicy.
Jak dobrze powodzi się klerowi w Krakowie mogą poświadczyą Córki Bożej Miłości.
Po otrzymaniu ponad 40 ha nieruchomości, władze Krakowa szukają im
dalszych terenów zamiennych za nieruchomości na Śląsku, w Jastrzebiu
Zdroju – 3 ha, bo jak mówią mniszki : „lepiej dogadują się w świętym Krakowie”.
Większość nieruchomości przezorne zakonnice juz zbyły. Na pewno nie za przysłowiową złotówkę.
Teraz bierzemy na tapetę Bonifratrów. Zakon Ten przejął najstarszy w mieście szpital przy ul. Trynitarskiej i dostał ponad 30 ha w Mogilanach.
Z kolei Karmelici bosi „na Piasku” stali się właścicielami części jednego z najsłynniejszych traktów handlowych przy ul. Karmelickiej.
W Komisji Majątkowej zdarzało się wiele groteskowych sytuacji.
Przykładowo ksiądz Janusz Bielański, proboszcz wawelskiej parafii,
występował jednocześnie w imieniu własnej parafii oraz Kapituły
Metropolitalnej, co dopiero po dłuższym czasie udało się ustalić
przedstawicielom rządu i episkopatu.
Popyt na majątki za friko jest tak duży, że do tych samych nieruchomości startowała parafia Św. Krzyża i Matki Kościoła.
Kiedy przejętych kamienic nie zdążyło się wyremontować ani miasto ani sponsor, wówczas z pomocą przychodził Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa –SKOZK.
Co jest fascynującego, że w składzie tego Społecznego Komitetu Zabytków
Krakowa, ulokowali się krakowscy hierarchowie z kardynałem Franciszkiem Macharskim na czele. Nie może więc dziwić, że prawie połowa pieniędzy z narodowego funduszu trafia do obiektów kościelnych.
Wiele uzyskanych tą drogą majątków zostało sprzedanych lub wydzierżawionych.
A powód jest prosty jak drut : zakonni i diecezjalni właściciele nie
chcą tyrać na polu, tylko zarabiać pieniądze kosztem wiernych, na
zasadzie: Tak nam dopomóż Bóg !
Oczywiście tego typu roszczenia i procesy nie dotyczą jedynie
województwa krakowskiego. W całej Polsce toczy się ok. 120 procesów, w
których przedstawiciele Kościoła i instytucji kościelnych domagają się
nieruchomości albo odszkodowań sięgających setek milionów złotych.
Na początku lipca tego roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył
proces cywilny w jednej ze spraw, których nie zdążyła rozpatrzeć Komisja
Majątkowa przed likwidacją w 2011 r. Sprawa dotyczy roszczeń Zakonu ks. Misjonarzy wobec Skarbu Państwa.
Pozew zakonu księży misjonarzy św. Wincentego a Paulo
dotyczy ok. 4 ha nieruchomości w okolicach ulic: Krakowskie
Przedmieście, Traugutta i Czackiego, czyli samego centrum stolicy. Teren
ten jest dziś własnością Skarbu Państwa, a na jego części stoją m.in.
budynki Ministerstwa Finansów i Uniwersytetu Warszawskiego.
Komisja Majątkowa od 1989 r. przekazała stronie kościelnej ponad 65,5 tys. ha i 143,5 mln zł rekompensat.Rozpoznała
ponad 2,8 tys. wniosków. Decyzja o likwidacji Komisji wiązała się z
wieloma nieprawidłowościami w jej działaniu. Po pierwsze nie
weryfikowano wycen gruntów przedstawianych przez rzeczoznawców Kościoła,
którzy znacznie je zaniżali. A po drugie od orzeczeń tychże Komisji,
samorządom nie przysługiwały odwołania.
Na koniec króciutka opowieść jednego Internauty na temat dochodów „ludzi kościoła”:
„363 złotych kwartalnie !!!
Dokładnie tyle płaci mój proboszcz dobrodziej, jako podatek od swoich
dochodów. Ostatnio pewien uroczy wikary po cywilnemu tak mi zaimponował
przy ruletce, że postanowiłem włożyć w to trochę wysiłku i dowiedzieć
się jakie są źródła finansowania luksusowej konsumpcji części kleru.
Pałacyki, wille, „siostrzenice”, „siostrzeńcy”, nocne kluby, limuzyny,
ekskluzywne kurorty, ostentacja w szastaniu pieniędzmi. Niemożliwe, żeby
źródłem finansowania była tylko taca od zubożałego społeczeństwa.
No to skąd na to biorą ??? Trudny temat, ale na czasie, bo nie
zauważyłem, żeby ktokolwiek porwał się na poważną próbę odpowiedzi na to
pytanie. Powtarzają się tylko wpisy „opodatkować Kościół”. Spróbujmy
zatem na spokojnie zmierzyć się z tym tematem.
1. Taca. To oczywiste. Bez tego elementu żadna msza święta nie jest
dość święta, żeby ją warto było odprawić. Poza tym dla zapewnienia
wiernym stosownej motywacji tradycyjne 5 przykazań kościelnych
udoskonalono w ten sposób, że bogobojny katolik może już balangować
kiedy chce, byleby dobrze dawał na tacę fachowcom.
2. Skarbony. Rozstawia się je w domach bożych tak gęsto, jak pewien
ojciec dyrektor z Torunia podaje numer konta przez radio. Zastosowany
pretekst nie ma znaczenia, bo i tak wszystko trafia do rąk proboszcza i
tylko on wie, co się z tymi pieniędzmi dalej dzieje.
3. Zyski z wynajmowania nieruchomości. Po wejściu kleru do szkól państwowych zostało na przykład około 23 000 tak zwanych punktów katechetycznych.
Dobrodzieje robią z tym co chcą. Mogą na przykład swoim lokalnym
cywilnym kolaborantom z władz terenowych kazać organizować różnego
rodzaju konferencje itd.”
Zastanówmy się nieco nad zasięgiem władzy Watykanu. Polaka rządzona przez Syjonistów obdarza podarunkami Kościół. W mediach i na forach twa akcja zniechęcająca do Kościoła, pachołki szydzą z z niego a zwłaszcza z Boga, ale rząd jest...
posłuszny Watykanowi
Watykan jest w pozornej opozycji do rządu oraz do Żydów w postaci Radia Maryja czy TV Trwam. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że ci PANOWIE są po tej samej stronie a z nas robią durni grając komedie opozycji jednych ku drugim. Czy Radio Maryja czy synagogi to jest jak na razie ta sama strona grająca przed nami komedię. Podobne bogactwa Watykan ma w niemal wszystkich państwach na świecie i sprawuje on największą władzę na świecie. Dokładnie jak to omawia księga Objawienia.
Mój komentarz - tym razem jako pierwsza część artykułu...
Demagogia szatańska i desperackie próby zwiedzania nawet Chrześcijan w pełnym toku. Poniżej artykuł z witryny - Przesłania Jezusa,
W artykule tym nie ma żadnego cytatu a Biblii, ale za to mamy wiele nonsensów.Tym razem jakiś demon przedstawia się za Jezusa. Jest także tytułowany - Jeszua.Natychmiast przychodzi na myśl ostrzeżenie Jezusa:
Mat 24:23 Gdyby wam wtedy kto powiedział: Oto tu jest Chrystus albo tam, nie wierzcie. 24 Powstaną bowiem fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych. 25 Oto powiedziałem wam. 26 Gdyby więc wam powiedzieli: Oto jest na pustyni - nie wychodźcie; oto jest w kryjówce - nie wierzcie.
Poniżej praktycznie wypełnianie się tego proroctwa. W niedalekiej przyszłości możemy spodziewać się coraz odważniejszych prób zwiedzenia każdego z Chrześcijan.
"Jeszua ben Josef" jest oryginalnym aramejskim imieniem dla
imienia Jezusa, który jest uosobieniem Chrystusowej energii na Ziemi. W
swoich przekazach przedstawia się jako Jeszua, nasz brat i przyjaciel, a
nie boski autorytet, jaki tradycja z niego zrobiła. Jego energia jest
wciąż dla nas dostępna, nie jako stały zestaw idei i praw, ale jako
wskaźnik pokazujący nam drogę do Chrystusa wewnątrz nas.
Witajcie, moi drodzy przyjaciele.
Przychodzę do was dzisiaj wraz z Niebiańską Załogą, aby pogratulować wam
postępów w waszym rozwoju. Tak, tyle już osiągnęliście. Przyjęliście
Światło i rozkwitliście dzięki niemu.
Droga, którą podążacie z
tego punktu, to droga pełna olśniewających obietnic. My z Niebiańskiej
Załogi czekamy na wasz dalszy rozkwit, który jak do tej pory wspaniale
było obserwować.
Objęliście swym sercem swoich współtowarzyszy,
świetlnych pracowników, objęliście inne Istoty, waszą kochającą rodzinę
Światła - czy jest to rodzina Niebiańska, Galaktyczna czy Ludzka;
jesteśmy wszyscy tym samym, i podążamy razem w tym tak doniosłym celu.
O
tym, co uczynicie od teraz, sami macie zdecydować. Doszliście tak
daleko ścieżką oświecenia. Czas się rozluźnić i cieszyć się tą
przejażdżką, która stanie się niedługo jeszcze wspanialsza.
Dla
wielu osób ich celem było utrzymywanie Światła, dla wielu innych było
nim przekazywanie go, a dla jeszcze innych - gromadzenie i
transmutowanie. Wszyscy wypełniacie swoje cele. Wszyscy zdobywacie
niezbadane tereny i świetnie wam to idzie, moi kochani.
Dajcie
sobie teraz parę chwil na zastanowienie się, dokąd zmierzacie z całym
tym wspaniałym Światłem i Miłością, jaką wchłonęliście i
rozprzestrzeniacie. Można na nie spojrzeć jak na glinę, tworzywo, które
może być uformowane w cokolwiek, czego sobie zażyczycie. Uznajcie, że
jest to tak łatwe. Stwarzanie jest w zasięgu waszych rąk, moi kochani.
Proszę, trwajcie wciąż w tym przekonaniu.
Na całym Świecie
widzieliście wiele niepokoju, ale równocześnie i cudowne wydarzenia.
Skupcie się na tych drugich. Możecie bowiem stworzyć ich więcej. Energia
teraz to wspiera.
Wzniesienie powinno być waszym pierwszym
priorytetem. Wszystko inne jest jedynie polewą na torcie. Wszystko z
tego pochodzi. Kontynuujcie uwalnianie wszelkich pozbawionych miłości
myśli i wszystkiego, co jest sprzeczne z waszym celem, którym jest
połączenie się z innymi Istotami w Miłości.
Usiądźcie w ciszy i
zastanówcie się, co moglibyście stworzyć, co chcecie stworzyć. Niech
będzie to waszym priorytetem każdego dnia; nie czekajcie, żeby zobaczyć,
co się najpierw wydarzy. Bawcie się tą energią, tą cudowną energią,
która ogarnia teraz waszą planetę, i pozwólcie, żeby ogarnęła i was.
Poczujcie się z nią bardziej komfortowo.
Dokładnie przyjrzyjcie
się wszystkiemu, co pochodzi ze starej energii, ze starego paradygmatu.
Czy chcecie to kontynuować? Czy też wolelibyście to puścić? Porzucenie
tego sprawi, że uzyskacie więcej przestrzeni na pełniejsze objęcie tego,
co nowe. Czym jest to nowe? To Miłość i Światło i Uczciwość i bycie
wiernym samym sobie. Cokolwiek, co z nich nie wypływa, może być
odrzucone, kochani. Zróbcie miejsce dla nowego.
Wielu z was
czuje się jak łódź bez steru, dryfująca bez żadnego kierunku. Jest ku
temu powód. Teraz możecie wykreślić swój kurs z większą swobodą, nie
musząc wykorzystywać starych sposobów określania kierunku.
Niech
waszym priorytetem będzie badanie wszystkiego. Jeśli nie wspiera to
Miłości do siebie ani Miłości do innych, odrzućcie to. Czas, gdy
reagowaliście automatycznie na nowe bodźce, wykorzystując stare sposoby
reakcji, już przeminął. Zatrzymajcie się i zdecydujcie, jak będziecie się poruszać od tego miejsca.
Obejmijcie
Światło i świećcie wraz z nim, kochani. Co stworzycie na Nowej Ziemi,
która wyłania się przed waszymi oczami w chwili, gdy to mówimy?
My
z Niebiańskiej Załogi bardzo was kochamy i jesteśmy nieustannie gotowi
spotkać sie z wami w pełniejszy sposób, gdy podniesiecie swoją
świadomość i zaakceptujecie, że już dotarliście na miejsce. Jesteśmy
Jednością, kochani przyjaciele. Już czas, żebyście to zaakceptowali i
objęli.
Wasz kochający brat, Jeszua, wraz z Niebiańską Załogą.
Pełzające robociki przypominające karaluchy lub pająki, chmary dronów
latających niczym pszczoły. Technologia miniaturyzacji w przypadku
dronów idzie coraz bardziej do przodu.
fot. biology-forum.com
Drony robią się coraz popularniejsze. Kontrowersje związane z tymi
urządzeniami wiążą się między innymi z faktem, że nie tylko umożliwiają
one przeprowadzenie szybkich operacji na terenie wroga bez narażania
życia własnych żołnierzy, ale również z tym, że coraz częściej są one
wykorzystywane do przeprowadzania tajnych działań szpiegowskich nie
tylko pomiędzy wrogimi sobie krajami, ale też na własnym terytorium
przeciwko własnym obywatelom. Niepokojące są również kwestie wielkości
dronów, pierwsze urządzenia były względnie duże i łatwe do wypatrzenia
gołym okiem. Ostatnio jednak coraz więcej mówi się o ich miniaturyzacji
aż do rozmiarów... komara.
Jak to często w nauce bywa przy opracowaniu podobnych technologii
naukowcy wzorują się na rozwiązaniach jakie stosuje przyroda. W
przypadku miniaturowych dronów punktem odniesienia są przede wszystkim
owady. Przykładowo przypominający komara robocik nie tylko posiądzie
umiejętność latania jak ten owad, ale też zostanie wyposażony w
specjalny mechanizm pobierania próbek DNA z ciała ofiary. Wystarczy, że
podleci i przy użyciu igły wyssie nieco ludzkiej krwi. Tak samo jak
komar.
To z resztą nie jedyne zastosowanie podobnego urządzenia. Skoro jest on w
stanie przy pomocy miniaturowej igły pobrać próbkę naszego DNA nie
będzie również wielkim problemem odwrócić proces i wszczepić człowiekowi
miniaturowy czip RFID lub śmiercionoścnego wirusa. Nikt nie będzie
bezpieczny.
Według doniesień Flight International CIA próbowała opracować miniaturowego drona jeszcze w latach 70-tych XX wieku.
Przez 30 lat izraelski biblista Menachem Cohen z telawiwskiego
Uniwersytetu Bar Ilan pracował nad rewizją tekstów, by przygotować
definitywnie poprawną wersję Starego Testamentu. Wolne od błędów
tekstowych wydanie w opracowaniu Cohena liczy 21 tomów.
Fot. Getty Images
Profesor Cohen, obecnie 84-letni, zidentyfikował 1500 niedokładności w
tekstach hebrajskich, porównując tysiące średniowiecznych rękopisów.
Jego gruntowna rewizja Biblii hebrajskiej jest - jak pisze agencja AP -
pierwszym od 500 lat takim przedsięwzięciem.
Według żydowskiego prawa zwój Tory może być uznany za nieważny, jeśli
choćby jedna litera była nieprawidłowa lub w złym miejscu. Zachowaniu
skrupulatnej wierności przekazu służyła notacja systemem znaków
diakrytycznych - najróżniejszych kombinacji kropeczek i kreseczek,
wspomagających podstawowe litery alfabetu hebrajskiego - stworzona w
średniowieczu przez masoretów (żydowskich kopistów Tory). Możliwe błędy w
stosowanym przez nich zapisie nie mają jednak wpływu na treść i
znaczenie biblijnych historii.
Poprzednikiem Cohena, który podjął się takiego zadania, byłmasoreta
Jakub ben Chaim, który w latach 1524-25opublikował w Wenecji "Mikraot
Gedolot" ("Wielkie odczytania") nazywane też "Biblią rabiniczną" -
podstawowy zbiór najważniejszych komentarzy do Tory z kilkunastu wieków.
Na kilka wieków "Mikraot Gedolot" stało się podstawowym źródłem dla
żydów studiujących swoje pisma święte.
Ponieważ jednak rękopisy i komentarze, na których swoje dzieło oparł ben
Chaim, nie należały do najlepszych, także do opracowanych przezeń
tekstów wkradły się nieścisłości, które narastały w następnych
wydaniach.
Celem Cohena było opracowanie wersji do celów indywidualnej lektury, a
nie do celów kultowych i naukowych. Podkreśla on, że żydowskie wersje od
redakcji chrześcijańskich i samarytańskich (samarytanie to odłam
judaizmu) odróżnia jednolitość i skrupulatna dokładność.
W swojej pracy oparł się on głównie na zdygitalizowanym Kodeksie z
Aleppo - najstarszym kompletnym tekście Biblii hebrajskiej z X wieku.
Kodeks ten, nazywany również Keterem (hebr. korona), przechowywany w
Wielkiej Synagodze w Aleppo dla Ben Chaima był niedostępny.
Większa część Kodeksu z Aleppo znalazła się w Izraelu, dokąd
przeszmuglowano go w latach 50. ubiegłego wieku, po spaleniu w 1947 roku
synagogi przez syryjski tłum.
Ponieważ blisko 200 stron tego kodeksu jednak brakuje, Cohen musiał
posiłkować się innymi źródłami, m.in. Kodeksem Leningradzkim z XI wieku,
uznawanym za drugą w kolejności podstawę wiernego tekstu Biblii
hebrajskiej, oraz komentarzami, głównie z XI wieku, niedostępnych dla
ben Chaima.
Nad naukową edycją Biblii hebrajskiej prowadzone są prace w ramach
Biblijnego Projektu Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Wersja
opracowana przez Cohena przeznaczona jest dla szerokiego odbiorcy,
ponieważ nie zawiera aparatu krytycznego.
Dlatego Rafael Zer, koordynator wydania przygotowanego przez Cohena
nazywa je "quasi-naukowym". Uważa, że chociaż Cohen udostępnia odbiorcy
dokładny tekst biblijny, "dzieje się to kosztem absolutnej dokładności i
wymagań stawianych wydaniu absolutnie naukowemu".
Przy pomocy swego syna Szmula, programisty komputerowego, Cohen umieścił
również w sieci wersję elektroniczną Tory i spodziewa się, że stanie
się ona podstawowym źródłem dla uczniów w izraelskim systemie edukacji.
Jest dumny szczególnie z wyszukiwarki, która pozwala nawet nowicjuszom
na łatwe przeszukiwanie tekstu. Nazwał komputeryzację "trzecią
rewolucją", ważną dla żydowskich pism, jaka nastąpiła po epoce zwojów
poprzez oprawne księgi i wynalezieniu prasy drukarskiej. (PAP, Pog)
Źródło - http://wiadomosci.onet.pl/swiat/izraelski-biblista-zrewidowal-biblie-hebrajska,1,5215026,wiadomosc.html .................................... Mój komentarz... Kiedy widzę Żydów szukających Prawdy w Biblii, mam zawsze niemiłe uczucie, ze zanosi sie na kolejną farsę, kolejne oszustwo. W tym przypadku pobieżne zapoznanie się z artykułem w gazecie 'słynącej' z czystej 'prawdy' juz wskazuje na oszustwo - nawet bez czytania owego dzieła. Dlaczego? Ponieważ źródłem tłumaczenia jest fałszerstwo Masoretów z X wieku naszej ery.
Jest to wyraźnie podane wytłuszczonym drukiem w artykule. (Sam to podkreśliłem!) Czyli 'biblista' przetłumaczył skażone teksty o 1300 lat młodsze od znanej wielu z nas Septuaginty w języku greckim. To z Septuaginty cytował Jezus i apostołowie, tym samym uznając ją za wierny i wiarygodny tekst, zawierający słowa Boże i Zakon. Żydowscy uczeni bibliści słyną od tysięcy lat z tego, że praktycznie niczego nigdy z Biblii nie rozumieją. ST wyraźnie nam mówi, ze zawsze buntowali się przeciwko Bogu, wielbili Baala i Aszerę, składali pokłony słońcu i Lucyferowi za co byli srogo przez Boga ukarani. Sprawdź historię Izraela!
Kiedy pojawił się Mesjasz, został przez takich uczonych w piśmie i faryzeuszy zamordowany, a niemal wszyscy uczniowie i apostołowie Jezusa także ponieśli śmierć z ich rąk, poza apostołem Janem.
Do dzisiaj Zydzi nie rozumieją Biblii i prześladują Chrześcijaństwo w samej Jerozolimie.
Szeroko rozpowszechniana dezinformacja zachęca naukę języka hebrajskiego (nie jest to hebrajski ale dialekt aramejski, czyli język Babilonu).
Tymczasem Biblia jest niemal całkowicie napisanapo grecku - Stary i Nowy Testament.
Starty Testament to Septuaginta a Nowy - Chrześcijańskie Pisma Greckie - obie części po grecku!
Język Babilonu jest potrzebny jedynie do studiowania skażonych tekstów masoreckich, znacznie młodszych niż Septuaginta.
Pytanie żydowskich biblistów o opinię to niemal to samo, jak pytanie Judasza o Prawdę.
Zwłaszcza, że nadal nie rozumieją, że Mesjasz już był i czekamy na jego powrót. A ich raczył On nazwać Synagogą Szatana. Obj 2:9 Znam ucisk twój i ubóstwo, lecz tyś bogaty, i wiem, że bluźnią tobie ci, którzy podają się za Żydów, a nimi nie są, ale są synagogą szatana. Obj 3:9 Oto sprawię, że ci z synagogi szatana, którzy podają się za Żydów, a nimi nie są, lecz kłamią, oto sprawię, że będą musieli przyjść i pokłonić się tobie do nóg, i poznają, że Ja ciebie umiłowałem.
Źródło - http://bezjarzmowie.nowyekran.pl/post/70051,aborcja-po-urodzeniu
Medyczna etyka Francesci Minerva brzmi: "Lekarze
powinni mieć prawo do zabijania niechcianych lub niepełnosprawnych
dzieci, bo po urodzeniu nie są one prawdziwą osobą".
Francesca Minerva jest Australijką, etykiem nauk
medycznych. Twierdzi, na podstawie swoich obserwacji, iż małe dziecko
nie jest prawdziwą osobą, a więc zabicie go w pierwszych dniach po
urodzeniu niewiele różni się od aktu aborcji.
W artykule, opublikowanym przez brytyjski "Medical Journal" Francesca
Minerva stwierdza, że "nawet zdrowe dziecko może zostać "uśpione",
jeśli matka decyduje, że nie stać jej, by się nim opiekować".
"Plaga zabijania dzieci nienarodzonych w wielu krajach jest powszechna" - pisze na łamach "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego" Jan Leszek Franczyk.
Francesca Minerva i jej kolega Alberto Giubilini, którzy mają
tytuły doktorskie z filozofii i etyki medycznej, wysnuli teorię, którą
nazwali "aborcją po urodzeniu". Podobnie koszmarną wizję snuł w opowiadaniu "Przedludzie" Philip K. Dick, nazywany nie darmo "Dostojewskim fantastyki naukowej". Tam matki mogły uśmiercać dzieci do osiągnięcia
pełnoletności. Bohaterem "Przedludzi" jest ojciec skazanego na śmierć
syna, który wbrew woli żony (i prawu) ratuje młodemu chłopakowi życie.
Do... następnego razu, bo przecież za jakiś czas matka znów może zamówić
eutanazję dla syna, który już jej się znudził.
U Dickazdecydowanie bardziej okrutne od mężczyzn są
kobiety. Przypadek australijskiej pani etyk potwierdza obserwacje
amerykańskiego pisarza.
Czy ludzie mający medyczne tytuły naukowe nie minęli się ze swym przeznaczeniem? "Problem nie polega nawet na tym, iż jakiś naukowiec szerzy
zbrodnicze poglądy, ale na tym, że w szerzeniu jego poglądów pomaga mu
poważne naukowe czasopismo, które zapewne nie odważyłoby się opublikować
artykułu negującego zbrodnie hitlerowców w Auschwitz" - pisze Jan Franczyk, który ukończył studia na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. - "Wykształcenie czy stopień naukowy nie mają nic wspólnego z moralnością" - dodaje.
"Można być naukowcem i służyć złu. Tak, jak czynił to
doktor medycyny i antropologii Josef Mengele w czasach III Rzeszy
Niemieckiej czy Khieu Samphan, członek komunistycznego reżimu Czerwonych
Khmerów, odpowiedzialnego za wymordowanie połowy własnego,
kambodżańskiego narodu, który także miał doktorat - uzyskany na
paryskiej Sorbonie" - czytamy w "Głosie – Tygodnika Nowohuckiego"
Izrael zajmuje się pedofilią wśród ortodoksyjnych Żydów
Wilk w skórze pasterza
Pęka zmowa milczenia wokół
pedofilii w zamkniętych społecznościach ortodoksyjnych Żydów. Niestety,
dwory rabinackie radzą sobie z tym problemem niewiele lepiej niż
katolicki kler.
Mężczyźni
w czarnych kapotach i kapeluszach o szerokim rondzie nawet we własnym
kraju kierują się odrębnym prawem. Fot. Marie Docher, BEW
Była godzina 9 wieczorem, upał stał jeszcze w powietrzu, gdy na
posterunku policji w Bet Szemesz u podnóża Gór Jerozolimskich pojawiła
się kobieta w wełnianej sukni o długich rękawach i szlochając oznajmiła
dyżurnemu, iż zamierza złożyć doniesienie: wychowawca w przedszkolu
zgwałcił jej czteroletniego synka. Twarz matki była trudno
rozpoznawalna, bo długie włosy peruki spadały na policzki. Policjant nie
miał wątpliwości, że stoi przed nim osoba głęboko religijna. W myśl
nakazów talmudycznych, obowiązujących wśród ortodoksyjnych Żydów,
kobieta musi golić głowę przed zawarciem związku małżeńskiego. Wychodząc
z domu może zakładać perukę.
W miasteczku Bet Szemesz ortodoksi zamieszkują kilka dzielnic.
Okiennice ich domów są niemal zawsze zamknięte. Symbolicznie odgradzają
się od świata zewnętrznego. Mężczyźni w czarnych kapotach i kapeluszach
o szerokim rondzie nawet we własnym kraju kierują się odrębnym prawem,
kodeksem religijnym. Władze państwowe i niezawisłe sądownictwo to dla
nich pojęcia obce, niemal abstrakcyjne. Spory majątkowe i rodzinne
rozstrzygają zaufani rabini.
Dzieci uczęszczają do szkół, w których bicie linijką po otwartej
dłoni wciąż stanowi akceptowany środek wychowawczy. Obcym wara od tego,
co się dzieje w tym środowisku. A gdy dzieje się coś niedobrego, należy
to szybko zamieść pod dywan.
Bogobojne gminy w Izraelu za wszelką cenę chcą utrzymać mit
czystości życia społecznego, opierającego się na Dekalogu i wskazaniach
uczonych w Piśmie. Kobieta wyciągająca palec oskarżycielski
w stronę religijnego pedofila złamała obowiązujący kodeks. Jeszcze tej
samej nocy mąż i cała rodzina próbowali ją zmusić do odwołania zeznań.
Nazajutrz, gdy śledczy pojawili się w przedszkolu, sprawa stała się
tajemnicą poliszynela. Zawrzało w Bet Szemesz i w pobliskim osiedlu
Betar, a nawet w mieście Bnej Brak koło Tel Awiwu, zamieszkanym przez
licznych Żydów ortodoksyjnych.
Ale, o dziwo, zamiast wymaganej przez autorytety rabinackie zmowy
milczenia i zaprzeczenia, fakty przekazane policji przez matkę
zgwałconego dziecka wyciekły do prasy i zerwały, po raz pierwszy,
wieloletnią tamę strachu i wstydu.
W ciągu kilku dni w komisariatach policji pojawiło się jeszcze 28
matek, a ich zeznania nakładały się jedno na drugie. We wszystkich
pojawiało się to samo nazwisko: Icchak Borowski. Borowski nie wygląda na
potwora. Wręcz przeciwnie. 27-letni mężczyzna, względnie przystojny,
elokwentny, zawsze czysto ubrany, z pejsami wsuniętymi pod rondo
kapelusza, pojawiał się w przedszkolach i niższych szkołach rabinackich
oferując – jako wolontariusz – pomoc w trudnej pracy wychowawczej.
W licznych przypadkach gotów był własnym samochodem odwieźć dziecko do
domu. Gdy zachodziła taka potrzeba, podejmował się drobnych prac
remontowych. Swoim sposobem bycia budził powszechne zaufanie, a na
poparcie przedstawiał pismo polecające od znanego jerozolimskiego
rabina. Badania grafologiczne wykazały później, że list był sfałszowany.
Icchak Borowski umiał rozmawiać nie tylko z dorosłymi, ale także
z dziećmi. Niektórych chłopców częstował łakociami, uległość innych
kupował za szczodre kieszonkowe. Często wystarczało dobre słowo. Był
osobą niezwykle charyzmatyczną. Dzieci uznawały jego autorytet, wszak
zawsze wpajano w nie obowiązek posłuszeństwa wobec starszych
i mądrzejszych, wywodzących się z tego samego ortodoksyjnego środowiska.
Jego najmłodsza ofiara miała 3 lata, najstarsza 12.
Jedne zniewalał w bocznych pokojach przedszkoli i szkół, do których
kierowniczki chętnie dawały mu klucze, aby mógł w nich przechowywać
narzędzia pracy – inne gwałcił w samochodzie albo w przydrożnych
zagajnikach. Większość dzieci przyjmowała za dobrą monetę wyjaśnienia,
że zbliżenie fizyczne jest tylko wyrazem afektu i że nie ma w tym
grzechu. Zaś te, które mimo wszystko opowiadały rodzicom o tym, co
zaszło, napotykały mur. U nas nic takiego nie może się zdarzyć – mówili
ojcowie i zamykali im usta oskarżeniem o kłamstwo.
Kilka dni temu sąd okręgowy w Tel Awiwie skazał Icchaka
Borowskiego na 29 lat więzienia. Rok za każdy udowodniony przypadek
pedofilii. Odczytując sentencję wyroku, sędzia Ofra Czerniak
szeroko omawiała nie tylko metody postępowania pedofila, ale także jego
skutki. „Z ekspertyzy psychologów wynika, że ofiary Borowskiego cierpią
na zespoły pourazowe i że czeka je przyszłość naznaczona stygmatem.
Trudny byt w zamkniętym środowisku, w którym przypuszczalnie spędzą całe
swoje życie” – mówiła. W tym zdaniu było więcej niż aluzja do współwiny
tego środowiska.
W jerozolimskiej dzielnicy Nahlaot mieszka od kilku lat Awraham
Mondrowicz, chasyd dworu Ger, do niedawna osoba powszechnie poważana
wśród ultraortodoksyjnych sąsiadów.
Urodzony w Dzierżoniowie na Dolnym
Śląsku, we wczesnych latach 50. wyemigrował z rodzicami do Izraela,
a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie kształcił się w szkole
rabinackiej Telse, w stanie Ohio. Wkrótce potem, wyposażony w liczne
dyplomy uniwersyteckie (wszystkie sfałszowane), przeniósł się do
Brooklynu i został popularną postacią wśród tamtejszych członków dworu
rabinackiego Ger, założonego w XIX w. w Górze Kalwarii.
Chasydzi z dworu Ger odróżniają się strojem od pozostałych
ortodoksów: noszą białe skarpety, widoczne pod wysoko podwiniętymi,
czarnymi spodniami. Szkoły podstawowe i jeszyboty tej wspólnoty cechuje
system nauczania polegający na przydzielaniu każdemu uczniowi jednego
prowadzącego wykładowcy. Mondrowicz poszerzył te kontakty o stosunki
seksualne z nieletnimi powierzonymi jego opiece. Gdy nie starczyło
ofiar, otworzył w dzielnicy Borough Park prywatną klinikę
psychologiczną. Liczne rodziny posyłały mu na leczenie młodzież, która
wyłamywała się z ryzów chasydzkiej dyscypliny. Byli to na ogół chłopcy,
którzy znaleźli się na ulicy, usunięci z kolejnych jeszybotów za
niesubordynację.
Niedawno w Jerozolimie pojawił się chasyd dworu Ger, A.M., jeden
z byłych pacjentów Mondrowicza, dzisiaj czterdziestoletni już mężczyzna.
Pod koniec lat 80. złożył w policji nowojorskiej skargę na molestowanie
seksualne. Awraham Mondrowicz zwietrzył pismo nosem, spakował manatki
i wraz z rodziną uciekł do Izraela. Tropiąc przez kilka lat ślady
samozwańczego psychologa, A.M. odnalazł go w Jerozolimie. Teraz usiłuje
doprowadzić do ekstradycji pedofila do USA. Okazuje się, że
w nowojorskiej prokuraturze piętrzy się już stos teczek z zeznaniami
ofiar Mondrowicza.
– Takich jak on należy zabijać jak wściekłe psy – mówi nam A.M. – Nawet
jeśli uda mi się posadzić go w celi więziennej, wiem, że po odsiedzeniu
wyroku nadal będzie molestował nieletnich. To nieuleczalna choroba.
Mondrowicz był wyjątkowo okrutny, bo szedł na łatwiznę. Kaleczył
ciała i dusze dzieci o słabych charakterach, często wyrzuconych
z własnych domów, takich, których nawet własna rodzina nie chciała.
Wiedział doskonale, że słabi charakterem stanowią łatwy łup. –
Plotki o jego wyczynach krążyły po dzielnicy, ale przywódcy duchowni
naszej gminy przymykali oczy i zatykali uszy. Nie chcieli skandalu – wspomina A.M. –
Ponadto dopadł ich strach, że gdy Mondrowicz zacznie zeznawać, na
liście podejrzanych pojawią się inne nazwiska. Tylko my, jego ofiary,
nie możemy uciec od traumatycznego przeżycia. Będzie nas prześladować aż
do śmierci.
Widoki na szybką ekstradycję są nikłe – przede wszystkim dlatego, że
mimo upływu wielu lat władze amerykańskie nie prosiły dotychczas
o wydanie pedofila. Do końca ubiegłego roku Mondrowicz pracował
w wyższej szkole technicznej w Jerozolimie. Dlaczego został zwolniony?
„Ponieważ wiemy to, co wiedzą już wszyscy inni” – brzmiała lakoniczna
odpowiedź rzecznika szkoły Daniela Bermana. Policja sprawdza, czy
Mondrowicz dopuszczał się pedofilii także w Izraelu, ale śledztwo
ślimaczy się. Rzecznik stołecznej komendy policji twierdzi, że
największą przeszkodę stanowi brak gotowości współpracy ze strony
środowiska.
Dwory rabinackie i samodzielne gminy ortodoksyjne zdają sobie sprawę, iż stoją wobec problemu, z którym same sobie nie poradzą.
Stąd milcząca zgoda na działalność fundacji religijnej, która opiekuje
się potencjalnymi ofiarami pedofilów. Niewątpliwą sensacją była sesja
wychowawcza, podczas której rabin Meir Kessler z Kiriat Sefer poprosił
3 tys. ojców i matek, aby ostrzegli swoje dzieci, że nawet mężczyźni
brodaci z tradycyjnym nakryciem głowy popełniają przestępstwa seksualne.
Jeden z uczestników powiedział, że od czasu Mojżesza nikt nie miał
odwagi w sposób tak otwarty poruszyć tak drastycznych problemów.
W Izraelu nie ma danych o rozmiarach pedofilii w zamkniętych
społecznościach ortodoksyjnych Żydów. Jak mówi dr Sawiona Liebentraub,
psycholog kliniczny i kierownik Wydziału Opieki nad Dzieckiem w rejonie
obejmującym Bet Szemesz, pedofilia występuje przede wszystkim
w społecznościach opartych na autorytecie pasterzy dusz, nie
dopuszczających kontroli i interwencji z zewnątrz. Jako analogię
Liebentraub wskazuje przypadki pedofilii wśród kleru katolickiego.
Benedykt XVI wracał do tego tematu dwukrotnie: w trakcie zeszłorocznej
wizyty w Stanach Zjednoczonych i podczas ostatniego pobytu w Australii,
gdzie za przestępstwa seksualne osądzono 107 księży.
Ze statystyki amerykańskiego departamentu sprawiedliwości wynika, że
w latach 1950–2002 oskarżono ponad 10,5 tys. księży katolickich
o molestowanie seksualne nieletnich. Zdaniem dr Liebentraub, także
w amerykańskich żydowskich ortodoksyjnych przedszkolach i szkołach
religijnych pedofilia rozrosła się do przerażających rozmiarów. Tyle
tylko, że zjawisko pozostaje w dużym stopniu niewykryte i nikt nie
uważał dotychczas za stosowne prosić o wybaczenie.